15.02.2017

Rozdział 5

   Było bardzo wcześnie. Dało się słyszeć tylko miauczenie kotów i szczekanie psów. Poranek był bardzo rześki, a z oddali zaczął pojawiać się zachód słońca. Ava szykowała się do ucieczki. Nie miała zamiaru żegnać się z rodzicami, dlatego postanowiła wyjść z domu bardzo wcześnie rano. Dochodziła szósta. Dziewczyna cicho schodziła po schodach, gdyż bardzo skrzypiały. Cały dom był pogrążony we śnie. Brunetka weszła do salonu i stanęła na środku. Pomieszczenie było niewielkie. Znajdowała się tam różowa kanapa, a obok niej wielka czarna lampa. Na przeciw szelzlonga* był postawiony telewizor, a na prawo od niego stała wieża. Jednak nie to interesowało szarooką. Dziewczyna wpatrywała się w zdjęcia, na których była w raz z rodzicami. Na prawym policzku pociekła jej słona łza. " Czy to naprawdę musi się tak skończyć?" Naprawdę muszę rzucić zaklęcie wyczyszczające pamięć?"- myślała. Jednak co innego miała robić. Inaczej by nie mogła uciec na tak długi czas na jaki zamierzała.
-Obliviate.-wypowiedziała zaklęcie szeptem, a jej postać na zdjęciach zaczęła znikać jak biały duch. To było okropne. Wymazanie i wyczyszczenie tyle wspomnień i chwil. Ava wiedziała na co się decyduje. Nie była głupia. Wiedziała na co się pisze. Zawsze podejmuje słuszne decyzje. Dziewczyna wyszła z domu nie zostawiając po sobie, a ni jednego śladu. Szła przed siebie. Owiewało ją ciepłe  powietrze. Dziewczyna miał na sobie czarny sweter i krótkie szorty. Różdżkę schowała do prawej kieszeni spodenek. Zaczęła biec.  Znajdowała się obok lasu, do którego często chodziła gdy była dzieckiem. Poszła leśną drużką.
 Nad ranem las nie wyglądał dość przyjemnie. Był powity jeszcze w mroku, ale lekka poświata słońca przedostała się przez korony drzew. Z oddali było słychać ćwierkot ptaków, a oznacza to, że ranek już nastał. Ava odwróciła się za siebie. Nie widziała szlaku, który prowadził na drogę. Dziewczyna zastanawiała się jak dostać się do Londynu. 
-Już wiem!-krzyknęła tak głośne, że z koron drzew zlatywało różne ptactwo.  Brunetka wbiegła w sam środek lasu. Chciała być  daleko od ludzi i domostw. Schowała się między drzewami, które stykały się ze sobą.  Avalon zaczęła wymawiać zaklęcia, które zamienią drzewa w świstoklik. Dotknęła kory prawą ręką  i zniknęła. Nie było po niej śladu.
                                                              
                                                                  ****
-Wasza Wysokość.-rozległ się głos karła, który szedł w stronę władcy. Brunet stał na balkonie i patrzył jak jego ukochana kraina płonie żywcem. Ostatnia walka była ciężka, nie dość, że w dodatku było wiele ofiar.  Czy Narnię czeka zagłada? Koniec jej istnienia? Kaspian odwrócił się w stronę Zuchona.
-Co jest? -spytał.
-Jak długo mamy się jeszcze kryć. Ostatniej nocy Ker-Paravel o mało nie spłoną żywcem. Straciłeś połowę armii.
-Co chcesz mi przez to przekazać?
-Ludzie w wioskach i na zamku zaczynają się bać. Krążą plotki, że na Narnie spada zagłada. Jeśli chcesz sprowadzić naszych władców to musisz się spieszyć. Nie wiadomo co przyniesie jutro.
-Masz racje. Muszę ich sprowadzić i to zaraz.
Karzeł kiwną głową. Obaj szli do miejsca, w którym znajdowała się machina. Była ogromna. Przypominała ona wielką kopułę, którą można znaleźć na statku kosmicznym.
-Myślisz, że zadziała?-spytał król.
-Sam się przekonasz. Gdy już będziesz na miejscu. Uważaj na siebie Kaspianie.
-Pod moją nieobecność ucieknijcie z zamku i ukryjcie się w Kopcu Aslana.
Zuchon nic nie mówił tylko wpatrywał się w króla.  " Mam nadzieję, że wie co robi."-myślał.  Kaspian wszedł do kopuły i zniknął.

                                                                         ****
 Brunetka szła przed siebie. Czuła zapach kwiatów i ciepło słońca. Nie miała zamiaru przyspieszać tępa. Do rodzeństwa Pevensie nie spieszyło jej się.  Ich woń było czuć już na jeden metr.  Dziewczyna wiedziała, że czym wcześniej czy później musi udać się do Zuzanny. Słońce widniało już na niebie, co oznaczało, że dochodzi południe.  Zbliżała się do gospodarstw. Jeszcze przed ucieczką dała nać najstarszej Pevensie, że pojawi się niebawem, więc ta podała adres.  Przed Avą pojawił się znak drogowy z napisem " FINCHLEY". Okazało się, że dobrze trafiła. To tu mieszkała Zuzanna wraz z rodzeństwem. Finchley była to dzielnica pod Londynem ale bardziej przypominała wieś niż zwykłe miasto.  Wszędzie znajdowały się liczne domostwa, gospodarstwa czy jednorodzinne domy. Natomiast ona miała szukać domu z czerwonym dachem i z brązowym ogrodzeniem.  Tak się złożyło, że był on na samym początku ulicy.  Dziewczyna nie krępując się weszła do środka, gdyż furtka była otwarta. Na zewnątrz nikogo nie było. Brunetka zatrzymała się przy drzwiach i zapukała.
-Otworzę!-usłyszała cieniutki głosik.
                                                             ****
-Otworzę!-krzyknęła entuzjastycznie Łucja.
-Mam tylko nadzieję, że to nie jest ten koleś.-powiedział młodszy z braci.
Starsze rodzeństwo popatrzyło na siebie.
-Spodziewaliśmy się kogoś?-spytał blondyn.
-Niee...-odparła Zuza ale nie dokońca była pewna czy ma racje. Nagle jej się coś przypomniało. Avalon. Tak, to mogła być ona.  Najstarsza Pevensie wybiegła z salonu, a Piotr na nią popatrzył.
-O co chodzi?-zapytał siostrę, ale ta już nie słyszała go.
-Avalon!-krzyknęła. -Jak dobrze cię widzieć!
-Ava....co?-rozległ się głos młodszego brata. Zuza westchnęła i stanęła między rodzeństwo, a dziewczynę. Tak bardzo nie chciała tego robić, ale wiedziała , że to jest nieuniknione.
-Avopoznaj proszę moje rodzeństwo : Piotr, Edmund i Łucja. A wy.-tu zwróciła się w stronę braci i siostry.-Poznajcie Avę.
-Miło mi.-odpowiedziała dziewczyna.
-Nam również.-odpowiedziała Łucja.
Dziewczyna omiotła wszystkich swoim wzrokiem, a wzrok zatrzymała na najmłodszym Pevensie.  Według brunetki chłopak wyglądał nieziemsko i był nawet dość przystojny. Od tej chwili nie mogła od niego oderwać oczu.
-Ava..-powiedziała najstarsza z córek Ewy, lecz ta nie zwróciła na nią uwagi. " Czemu on musi być, aż tak przystojny!"-karciła siebie w duchu. -Avalon... Hej, ziemia do Avy .
Szarooka ocknęła się i popatrzyła na Zuzannę. No tak, nie była sama.
-Przepraszam, trochę się zamyśliłam.
-To może oprowadzę cię po domu, co?-zaproponowała brunetka.
-Tak pewnie.
 
 ****
  Chyba nie muszę opisywać wam jak najstarsza z Pevensie oprowadzała Avę pod domu.  Pomieszczeń było nie wiele, więc dziewczyny szybko się uporały. Nastał wieczór. Na dworze było bardzo ciepło jak na sierpień. Ava i Zuzanna bujały się na  huśtawce gdy z domu wyszli chłopcy.
- A was co tu przywiało?-spytała braci córka Ewy.
-Mamy dla was pewną propozycję, nie do odrzucenia.-powiedział Piotrek. Zuzanna przewróciła oczami.
-Jaka to propozycja?-zapytała tym razem Ava.

-Co powiecie na ognisko?-zaproponował Edek.
-Jakoś nie mam ochoty.-odpowiedziała mu siostra. Uświadomiła sobie, że chyba jej bracia podrywają Avalon.
- A ja mam ochotę i sądzę , że to całkiem dobry pomysł. Nie narzekaj Zuza. Przed chwilą sama mówiłaś, że masz ochotę się "rozerwać". -ostatnie słowo pokazała w cudzysłowiu. Najstarsza z Pevensie nie miała wyjścia.
-Niech ci będzie. Zgoda.
                                                                          
                                                                              ****
   Wszyscy się zgrali. Dziewczyny przygotowały coś do jedzenia, a chłopcy przygotowali drewno do ogniska.  Zanim nastał wieczór wszyscy byli już gotowi. Ognisko pięknie się paliło, a z niego od czasu do czasu pojawiały się iskierki. Rodzeństwo i Ava siedzieli wokół ogniska na pieńkach. Każdy z nich trzymał wielki patyk z kiełbasą.
- Może opowiecie nam jak się spotkałyście?-zapytała Łucja, która polubiła Avę. U najmłodszej Pevensie staje się to dość rzadko, gdyż nie zawsze ufa ludziom. Jak widać Avalon była wyjątkiem.
-To było..-zaczęła Zuza, ale Ava ją ubiegła.
-To było jakieś dobre dwa lata temu na obozie muzycznym.
-Pamiętam.-stwierdziła córka Ewy. -Wtedy miałyśmy przesłuchanie , aby dostać się do jakiejkolwiek drużyny. Jak się okazało trafiłyśmy do tej samej drużyny.
- Przepraszam ,że wam przerwę ale gdy ja i Łucja byliśmy u ciotki Alberty i wujka Harolda  to dostaliśmy list.-zaczął Edmund.
-Jaki list?- spytał blondyn.  Edmund popatrzył na  starszą siostrę.
-Dostaliśmy go od Zuzy.-wtrąciła się Łucja. - I napisałaś nam, że ktoś z tobą przyjedzie.
Wszyscy odwrócili się do starszej Pevensie. Zuzanna nie chciała, o tym mówić. co zdarzyło się w Ameryce, ale wiedziała, że czym prędzej czy później to wyjdzie na jaw.
-Yyy. Gdy byłam w Ameryce, to .... 
  Nagle zaczął wiać mocny wiatr, a zza domostw pojawiła się wielka fala  wody, która szła  w stronę Avy i rodzeństwa. Była wielka, szybka! Wyglądała jak prawdziwe tsunami.
-Co się dzieje?-krzyknęła Ava.
-To chyba nie jest to o czym myślimy....-powiedział Piotr.
-Myślisz,że ta wielka fala chce przenieść nas do Narni? -spytała Edmund.
-Szybko! Złapmy się za ręce!-krzyknęła Zuzanna.
-Zabieraj te łapy!-wrzasnął Edek.
-Cicho bądź!-krzyknął Piotr.
Rodzeństwo i Avalon stali wokół ogniska, a wielka fala przybliżała się do nich. Iskierki ognia strzelały co chwila, a  woda zaczęła ich przykrywać.
                                                                     
                                                                               ****
                                                                       
 
 No dobra... Jak widzicie na blogu zadziała się mała zmiana , gdyż pojawił się szablon. Szablon wykonała Oreuis z szabloniarni bajkowe-szablony.blogspot.com.  Mi ten szablon bardzo się podoba, a w szczególności nagłówek! Jest przepiękny! <3 A wam?
                                                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz